23.01.1250rEL, Sankt-River
Po wejściu do bogato zdobionej, białej karety usiedliśmy z Magdą naprzeciwko siebie, a woźnica uderzył konie batem. Karoca ruszyła,
-Cieszysz się, że już po wszystkim, królowo - odezwałem się z uśmiechem, specjalnie akcentując ostatnie słowo.
-Tak, nareszcie mogę rządzić, między innymi tobą - wstała z siedzenia i zbliżyła się do mnie, po czym oddała na mych ustach pocałunek, który odwzajemniłem.
-Twoje rządy zapowiadają się bardzo ciekawie - odparłem
Odpowiedziała z uśmiechem.
-Cieszysz się, że już po wszystkim, królowo - odezwałem się z uśmiechem, specjalnie akcentując ostatnie słowo.
-Tak, nareszcie mogę rządzić, między innymi tobą - wstała z siedzenia i zbliżyła się do mnie, po czym oddała na mych ustach pocałunek, który odwzajemniłem.
-Twoje rządy zapowiadają się bardzo ciekawie - odparłem
Odpowiedziała z uśmiechem.
W tym momencie mijaliśmy dom Alessandry, i kierowaliśmy się na ulicę, która prowadziła do Placu Górnego, przy którym znajdował się Arkadowy Pałac. Przez kilkanaście minut odmachiwaliśmy tłumowi zebranemu wzdłuż ulicy. Zgodnie z planem Alessandry jutro w samo południe mieliśmy przemówić, na Rynku do rycerzy, którzy przyjadą do miasta z obozu specjalnie na tę okazję.
Arkadowy Pałac był to jednopiętrowy budynek. Oczywiście zgodnie z nazwą przyozdobiony był pierścieniem arkad, Zbudowany był ze stylowego piaskowca. Nie można było powiedzieć, że był to luksusowy lokal, ale na pewno najlepszy w tym mieście.
Po wyjściu z karety podążyliśmy za Johanem do środka. Idąc plątaniną korytarzy dotarliśmy do sporawej i przestronnej sali balowej. Na środku po przeciwległą ścianą w podkowę ustawione zostały stoły. Natomiast na środku znajdowało się miejsce do tańczenia.
Pomieszczenie wysokie było na dwie kondygnacje i zakończone galerią na pierwszym piętrze, na którą można było dotrzeć za pomocą schodów, znajdujących się za stołami. Kolumny przytrzymujące galerię ozdabiały sztandary Sankt-River, węgorze na zielono-niebieskim tle, charakteryzującym zielonkawą wodę Leśnej Rzeki.
Po wejściu do sali, każdy podszedł do miejsca wskazanego przez służbę i stanął za swoim krzesłem. Ja z Magdą dostaliśmy miejsce, na szczucie stołów, obok mnie siedział Emyr, za nim Johan, a za Magdą Alessandra.
-Ucztę czas zacząć! - powiedział Johan
Służba przyniosła wino i różne najwspanialsze potrawy. Teraz, zgodnie ze wskazówkami, które dostałem od Alessandry, miałem wznieść toast. Podniosłem się z siedzenia i ruchem dłoni, uciszyłem gości.
-Jak najdłuższego, spokojnego i sprawiedliwego panowania! Tego życzę sobie i wam! - powiedziałem jednym tchem. A wśród gości rozbrzmiał brawa.
Orkiestra zaczęła grać i poprosiłem Magdę do tańca. Skierowaliśmy się na środek sali. Złapałem Magdę w pasie, a ona mnie za ramię. Nasze prawie dłonie splotły się, wyprostowane i zaczęliśmy tańczyć. Zataczaliśmy coraz większe koła, gdy do tańca wkraczały inne pary. Po chwili parkiet był pełen tańczących. Podszedł do nas Jonah i poprosił Magdę do tańca, ja zrobiłem to samo z jego partnerką.
-Jesteś bardzo przystojnym młodzieńcem - odezwała się szeptem - Elizabeth, żona Jonaha - podała mi rękę. Zaczęliśmy tańczyć. Robiła to bardzo dobrze. Gładko się ją prowadziło, nie myliła kroków - urodzona tancerka. Tym razem wymieniliśmy się partnerkami z Albrechtem, teraz tańczyłem z Alessandrą.
-No i jak? Całkiem niezła miejscówka, nie? - uśmiechnęła się i poprowadziła
-No nie najgorsza. Swój klimat ma, przyznaję. - odpowiadam również z uśmiechem.
-To dopiero początek - mówi i odchodzi.
Teraz tańczę z jakąś nieznaną mi kobietą, wygląda na jakąś szlachciankę. Ubrana jest w pofałdowaną, szeroko zakończoną, granatową suknie, a na głowie ma posrebrzany diadem z motywem roślinnym.
Zmęczony tańcem, siadam przy stole, Biorę na swój talerz kawałek pieczonego indyka i przeżuwam spokojnie, rozkoszując się smakiem świetnego mięsa. Po zjedzeniu biorę kieliszek wina i popijam wyśmienite danie. Wino również jest bardzo dobrej jakości, Zastanawiam się, czy nie jest lesze od tego z piwniczek South Holsan. Jest to bardzo możliwe, bo w końcu większość winnic jest w Południu.
Wstaję od stołu i idę na spacer wśród tańczących. Mijam pary, które świetnie się bawią na parkiecie. Po drugiej stronie sali dostrzegam Magdę z jakimś mężczyzną. To chyba Tymus z Wysp Loyvarden'ów. Gdy podchodzę bliżej zauważam, że Magda próbuje się wyrwać z jego uścisku, a on tylko rechocze. Podbiegam do nich i odciągam go od niej.
-C..co,..urwa?! - krzyczy zupełnie pijany - Nie wppierddalaj się wnie...s...woje... spprawy!
-Odejdź od niej, jesteś mijany, Tymusie. - mówię spokojnie
-Nie mam zamiaru odpuścić takiego smacznego kąska - podchodzi do Magdy i łapie ją za pierś.
Nie zastanawiam się długo. Podchodzę do niego i wymierzam cios. Po chwili leży na ziemi z zakrwawionym nosem.
-Aua! Kurwa jesteś popierdolony?! Chciałem tylko zaruchać! - krzyczy na całą salę. Nagle muzyka ucichła i wszyscy odwracają się w naszą stronę. Podchodzę do niego i kopię go w brzuch. Z jego gardła wydobywa się stłumiony ryk. Chcę go kopnąć jeszcze raz, ale zatrzymuje mnie Emryr.
-Kacper, już wystarczy, nie rób rozróby na własnej koronacji.
Odpowiadam prychnięciem.
-Czy jest na sali świta Tymusa? - po otrzymaniu twierdzącej odpowiedzi dodał - Proszę, weźcie go już do gospody. A my, proszę państwa, wracamy do zabawy.
-Jak zwykle zjawiasz się w porę, Kacper - odezwała się Magda, podchodząc do mnie bliżej - Dziękuję ci, mój rycerzu. - pocałowała mnie w usta
-Taka już jest moja rola - odpowiedziałem z uśmiechem
Arkadowy Pałac był to jednopiętrowy budynek. Oczywiście zgodnie z nazwą przyozdobiony był pierścieniem arkad, Zbudowany był ze stylowego piaskowca. Nie można było powiedzieć, że był to luksusowy lokal, ale na pewno najlepszy w tym mieście.
Po wyjściu z karety podążyliśmy za Johanem do środka. Idąc plątaniną korytarzy dotarliśmy do sporawej i przestronnej sali balowej. Na środku po przeciwległą ścianą w podkowę ustawione zostały stoły. Natomiast na środku znajdowało się miejsce do tańczenia.
Pomieszczenie wysokie było na dwie kondygnacje i zakończone galerią na pierwszym piętrze, na którą można było dotrzeć za pomocą schodów, znajdujących się za stołami. Kolumny przytrzymujące galerię ozdabiały sztandary Sankt-River, węgorze na zielono-niebieskim tle, charakteryzującym zielonkawą wodę Leśnej Rzeki.
Po wejściu do sali, każdy podszedł do miejsca wskazanego przez służbę i stanął za swoim krzesłem. Ja z Magdą dostaliśmy miejsce, na szczucie stołów, obok mnie siedział Emyr, za nim Johan, a za Magdą Alessandra.
-Ucztę czas zacząć! - powiedział Johan
Służba przyniosła wino i różne najwspanialsze potrawy. Teraz, zgodnie ze wskazówkami, które dostałem od Alessandry, miałem wznieść toast. Podniosłem się z siedzenia i ruchem dłoni, uciszyłem gości.
-Jak najdłuższego, spokojnego i sprawiedliwego panowania! Tego życzę sobie i wam! - powiedziałem jednym tchem. A wśród gości rozbrzmiał brawa.
Orkiestra zaczęła grać i poprosiłem Magdę do tańca. Skierowaliśmy się na środek sali. Złapałem Magdę w pasie, a ona mnie za ramię. Nasze prawie dłonie splotły się, wyprostowane i zaczęliśmy tańczyć. Zataczaliśmy coraz większe koła, gdy do tańca wkraczały inne pary. Po chwili parkiet był pełen tańczących. Podszedł do nas Jonah i poprosił Magdę do tańca, ja zrobiłem to samo z jego partnerką.
-Jesteś bardzo przystojnym młodzieńcem - odezwała się szeptem - Elizabeth, żona Jonaha - podała mi rękę. Zaczęliśmy tańczyć. Robiła to bardzo dobrze. Gładko się ją prowadziło, nie myliła kroków - urodzona tancerka. Tym razem wymieniliśmy się partnerkami z Albrechtem, teraz tańczyłem z Alessandrą.
-No i jak? Całkiem niezła miejscówka, nie? - uśmiechnęła się i poprowadziła
-No nie najgorsza. Swój klimat ma, przyznaję. - odpowiadam również z uśmiechem.
-To dopiero początek - mówi i odchodzi.
Teraz tańczę z jakąś nieznaną mi kobietą, wygląda na jakąś szlachciankę. Ubrana jest w pofałdowaną, szeroko zakończoną, granatową suknie, a na głowie ma posrebrzany diadem z motywem roślinnym.
Zmęczony tańcem, siadam przy stole, Biorę na swój talerz kawałek pieczonego indyka i przeżuwam spokojnie, rozkoszując się smakiem świetnego mięsa. Po zjedzeniu biorę kieliszek wina i popijam wyśmienite danie. Wino również jest bardzo dobrej jakości, Zastanawiam się, czy nie jest lesze od tego z piwniczek South Holsan. Jest to bardzo możliwe, bo w końcu większość winnic jest w Południu.
Wstaję od stołu i idę na spacer wśród tańczących. Mijam pary, które świetnie się bawią na parkiecie. Po drugiej stronie sali dostrzegam Magdę z jakimś mężczyzną. To chyba Tymus z Wysp Loyvarden'ów. Gdy podchodzę bliżej zauważam, że Magda próbuje się wyrwać z jego uścisku, a on tylko rechocze. Podbiegam do nich i odciągam go od niej.
-C..co,..urwa?! - krzyczy zupełnie pijany - Nie wppierddalaj się wnie...s...woje... spprawy!
-Odejdź od niej, jesteś mijany, Tymusie. - mówię spokojnie
-Nie mam zamiaru odpuścić takiego smacznego kąska - podchodzi do Magdy i łapie ją za pierś.
Nie zastanawiam się długo. Podchodzę do niego i wymierzam cios. Po chwili leży na ziemi z zakrwawionym nosem.
-Aua! Kurwa jesteś popierdolony?! Chciałem tylko zaruchać! - krzyczy na całą salę. Nagle muzyka ucichła i wszyscy odwracają się w naszą stronę. Podchodzę do niego i kopię go w brzuch. Z jego gardła wydobywa się stłumiony ryk. Chcę go kopnąć jeszcze raz, ale zatrzymuje mnie Emryr.
-Kacper, już wystarczy, nie rób rozróby na własnej koronacji.
Odpowiadam prychnięciem.
-Czy jest na sali świta Tymusa? - po otrzymaniu twierdzącej odpowiedzi dodał - Proszę, weźcie go już do gospody. A my, proszę państwa, wracamy do zabawy.
-Jak zwykle zjawiasz się w porę, Kacper - odezwała się Magda, podchodząc do mnie bliżej - Dziękuję ci, mój rycerzu. - pocałowała mnie w usta
-Taka już jest moja rola - odpowiedziałem z uśmiechem
===
Zabawa trwała jeszcze długo bez żadnych incydentów, jednak w okolicach północy rozległ się alarm i słychać było dźwięk wystrzeliwanych pocisków z katapult.
===
24.01.1251rEL, Sankt-River
Na sali zapanowała panika. Damska część obecnych zaczęła przeraźliwie piszczeć. Męska, natomiast była dziwnie zdenerwowana.
-Spokojnie, drodzy państwo - odezwał się Jonah - Teraz, proszę, żeby wszyscy udali się do katedry.
Wszyscy zaczęli biec w stronę wyjścia. Silniejsi tratowali słabszych. Słabsi czołgali się pomiędzy nogami silniejszych. Elita Arladii zachowywała się, jakby pierwszy raz wyszła na pastwisko.
Nagle coś wstrząsnęło Pałacem i usłyszeliśmy huk. Część wysokiego sufitu uderzyła o posadzkę. Na szczęście w miejsc, gdzie nikogo nie było.
-Armia Północy jest na drugim brzegu Leśnej Rzeki! Mają katapulty! - usłyszeliśmy krzyk pośród zamieszania.
-Spokojnie, drodzy państwo - odezwał się Jonah - Teraz, proszę, żeby wszyscy udali się do katedry.
Wszyscy zaczęli biec w stronę wyjścia. Silniejsi tratowali słabszych. Słabsi czołgali się pomiędzy nogami silniejszych. Elita Arladii zachowywała się, jakby pierwszy raz wyszła na pastwisko.
Nagle coś wstrząsnęło Pałacem i usłyszeliśmy huk. Część wysokiego sufitu uderzyła o posadzkę. Na szczęście w miejsc, gdzie nikogo nie było.
-Armia Północy jest na drugim brzegu Leśnej Rzeki! Mają katapulty! - usłyszeliśmy krzyk pośród zamieszania.
===
Rozdział 22 ;) Miłego czytania! ;)
PS: Zapraszam do głosowania w ankietach.
PS: Zapraszam do głosowania w ankietach.