21.05.1251rEL, Oxenfurt.
Spotkanie zaplanowałem w Sali Obrad. Było to przestronne pomieszczenie, w kształcie kwadratu, w którym znajdował się duży (w sumie to ogromny), okrągły dębowy stół. Usiąść do niego mogło nawet kilkadziesiąt osób. Jednak na to spotkanie zaproszona była tylko garstka osób. A mianowicie: królowa Christina, z Agavy, Jarl Zenix z Lodowej Wyspy, Lord Protektor
Tymus von Loyvarden, z Wysp Loyvardenów, Książę Sezrik z Cheridaru, oraz Albrecht Es'Midan, który jako Arcymag Gildii Magów będzie reprezentował stronę Selezji. Ja, zgodnie z prawami dziedziczenia reprezentowałem Holsanie oraz Cesarstwo Południowe. Jednak na obrady z celów grzecznościowych zaproszony został też Aremis oraz żona Jonaha, Elizabeth. Moimi pomocnikami na obradach zostali oczywiście Ermyr i Alessandra. Poprosiłem też o to Borysa, ale stwierdził, że on jest tylko zwykłym Krasnoludem, który zna się na wojaczce, a nie na polityce.
Konferencja rozpoczęła się w okolicach południa. Na początku były zgodne z protokołem powitania oraz grzeczne i pełne uśmiechów, krótkie i często prywatne mowy powitalne. Następnie wszyscy usiedli przy stole. Po mojej prawej stronie zasiadł Emyr, a po lewej Alessandra. Na przeciwko, na drugim końcu stołu usiadł Aremis wraz z matką.
-Dlaczego nas tu zebrałeś, Kacprze? - odezwała się Christina, patrząc na mnie poważnie.
-Między innymi z powodu ostatnich wydarzeń, Christino. Pragnę, żeby już nigdy więcej nie doszło do tego typu sytuacji. - odpowiedziałem, zaplątawszy ręce i opierając łokcie na stole.
- Co masz na myśli? - odezwał się gorzko Aremis.
- Na myśli mam zacieśnienie stosunków między naszymi państwami. - odpowiedziałem spokojnie.
-Czyli? - odezwał się Tymus.
- Myślę o przede wszystkim sojuszu militarnym, ale w grę wchodzi też pomoc gospodarcza, otwarte granice, większy zasięg handlowy i inne tego typu umowy. - odpowiedziałem patrząc po twarzach zgromadzonych. Na większości z nich malowało się zaciekawienie. Jednak Aremis pozostał nie wzruszony.
-Pomoc gospodarcza? Sojusz? - spytał zgorzkniale - Coś mi się wydaje, że ty chcesz odbić sobie zniszczenia wojenne kosztem innych krajów, a przede wszystkim Południa.
-Aremisie, to nie tak jak myślisz. - wysiliłem się na jak najspokojniejszy z możliwych ton - Chodzi o wpółpracę, a nie wyzysk. - Obradujący pokiwali głowami z aprobatą.
-Te warunki są niekorzystne dla Południa - stwierdził kwaśno.
-Oczywiście, że są korzystne! - stwierdziła Alessandra, podnosząc głos - Dla każdego z krajów!
-Nie. Nie są. A już na pewno nie dla Południa. - powiedział lodowatym tonem - Nie zgadzam się na nie!
-Czy mógłbyś uszanować decyzję ojca?! - wstałem, podnosząc głos do krzyku - To ja dostałem po nim koronę Południa, a nie ty! I to ja pragnę zadbać, jak najlepiej będę umiał, o dobro powierzonego mi państwa! Bo ja w przeciwieństwie do ciebie - wskazałem na niego palcem - kieruję się rozsądkiem, a nie własnymi, nieroztropnymi, młodzieńczymi przekonaniami!
Ermyr położył mi dłoń na ramieniu i zdecydowanym gestem zmusił mnie do ponownego zasiadnięcia przy stole.
-To ja jestem prawowitym następcą tronu! I to ja będę decydował o losach MOJEGO państwa, czy tego chcesz czy nie! - krzyknął Aremis i wstał, odrzucając krzesło do tyłu. Mebel przewrócił się z hukiem na kamienną posadzkę. Książę pomaszerował do drzwi, które otworzył i zamknął z hukiem.
Złapałem się w odpowiedzi za głowę i westchnąłem wymownie.
-Nie przejmuj się, Kacper - odezwała się Elizabeth - Ja uważam, że Jonah postąpił słusznie. Aremis nie nadaje się na władcę. Chociażby jednej wioski. I zgadzam się również z twoją propozycją. Kontynuuj, proszę. - skinęła na mnie głową, oddając mi głos.
-Tak więc, kto będzie wstępnie zainteresowany? - spytałem.
-Dlaczego nas tu zebrałeś, Kacprze? - odezwała się Christina, patrząc na mnie poważnie.
-Między innymi z powodu ostatnich wydarzeń, Christino. Pragnę, żeby już nigdy więcej nie doszło do tego typu sytuacji. - odpowiedziałem, zaplątawszy ręce i opierając łokcie na stole.
- Co masz na myśli? - odezwał się gorzko Aremis.
- Na myśli mam zacieśnienie stosunków między naszymi państwami. - odpowiedziałem spokojnie.
-Czyli? - odezwał się Tymus.
- Myślę o przede wszystkim sojuszu militarnym, ale w grę wchodzi też pomoc gospodarcza, otwarte granice, większy zasięg handlowy i inne tego typu umowy. - odpowiedziałem patrząc po twarzach zgromadzonych. Na większości z nich malowało się zaciekawienie. Jednak Aremis pozostał nie wzruszony.
-Pomoc gospodarcza? Sojusz? - spytał zgorzkniale - Coś mi się wydaje, że ty chcesz odbić sobie zniszczenia wojenne kosztem innych krajów, a przede wszystkim Południa.
-Aremisie, to nie tak jak myślisz. - wysiliłem się na jak najspokojniejszy z możliwych ton - Chodzi o wpółpracę, a nie wyzysk. - Obradujący pokiwali głowami z aprobatą.
-Te warunki są niekorzystne dla Południa - stwierdził kwaśno.
-Oczywiście, że są korzystne! - stwierdziła Alessandra, podnosząc głos - Dla każdego z krajów!
-Nie. Nie są. A już na pewno nie dla Południa. - powiedział lodowatym tonem - Nie zgadzam się na nie!
-Czy mógłbyś uszanować decyzję ojca?! - wstałem, podnosząc głos do krzyku - To ja dostałem po nim koronę Południa, a nie ty! I to ja pragnę zadbać, jak najlepiej będę umiał, o dobro powierzonego mi państwa! Bo ja w przeciwieństwie do ciebie - wskazałem na niego palcem - kieruję się rozsądkiem, a nie własnymi, nieroztropnymi, młodzieńczymi przekonaniami!
Ermyr położył mi dłoń na ramieniu i zdecydowanym gestem zmusił mnie do ponownego zasiadnięcia przy stole.
-To ja jestem prawowitym następcą tronu! I to ja będę decydował o losach MOJEGO państwa, czy tego chcesz czy nie! - krzyknął Aremis i wstał, odrzucając krzesło do tyłu. Mebel przewrócił się z hukiem na kamienną posadzkę. Książę pomaszerował do drzwi, które otworzył i zamknął z hukiem.
Złapałem się w odpowiedzi za głowę i westchnąłem wymownie.
-Nie przejmuj się, Kacper - odezwała się Elizabeth - Ja uważam, że Jonah postąpił słusznie. Aremis nie nadaje się na władcę. Chociażby jednej wioski. I zgadzam się również z twoją propozycją. Kontynuuj, proszę. - skinęła na mnie głową, oddając mi głos.
-Tak więc, kto będzie wstępnie zainteresowany? - spytałem.
Wszyscy podnieśli rękę.
-Jakie są szczegóły współpracy? - spytał Jarl Zenix - Czy powstanie jedna, ogromna armia?
- W moim zamyśle tak właśnie to by wyglądało. - odpowiedziałem - Stworzona zostałaby jedna ogromna armia, składająca się z naszym armii. W poszczególnych armiach każdy z was miałby prawo wybierać generałów, oficerów i kapitanów. A nad wszystkimi armiami czuwałby jeden, naczelny wódz.
- Czyli ty? - spytał Sezrik.
-Nie - uśmiechnąłem się - Osoba, która zostałaby wybrana poprzez głosowanie.
-Jakie są szczegóły współpracy? - spytał Jarl Zenix - Czy powstanie jedna, ogromna armia?
- W moim zamyśle tak właśnie to by wyglądało. - odpowiedziałem - Stworzona zostałaby jedna ogromna armia, składająca się z naszym armii. W poszczególnych armiach każdy z was miałby prawo wybierać generałów, oficerów i kapitanów. A nad wszystkimi armiami czuwałby jeden, naczelny wódz.
- Czyli ty? - spytał Sezrik.
-Nie - uśmiechnąłem się - Osoba, która zostałaby wybrana poprzez głosowanie.
-A jak wyglądałaby współpraca gospodarcza? - spytała Christina
- W każdym, z naszych miast, wszyscy członkowie mieliby swoje Ambasady Handlowe, tam ich kupcy sprzedawaliby towary. A tutaj w Oxenfurcie utworzony zostałby Wielki Targ, na którym wszyscy chętni kupcy ze wszystkich państw członkowskich sprzedawaliby swoje towary. Oprócz tego utworzona zostałby Wspólny Skarbiec, do którego każdy kraj członkowski musiałby płacić coroczną składkę, adekwatną do zamożności kraju. Pieniądze ze Wspólnego Skarbca przeznaczone by były na armię, flotę, budowę utwardzanych traktów, odbudowę zniszczonych miast i ewentualne pożyczki dla potrzebujących.
- W każdym, z naszych miast, wszyscy członkowie mieliby swoje Ambasady Handlowe, tam ich kupcy sprzedawaliby towary. A tutaj w Oxenfurcie utworzony zostałby Wielki Targ, na którym wszyscy chętni kupcy ze wszystkich państw członkowskich sprzedawaliby swoje towary. Oprócz tego utworzona zostałby Wspólny Skarbiec, do którego każdy kraj członkowski musiałby płacić coroczną składkę, adekwatną do zamożności kraju. Pieniądze ze Wspólnego Skarbca przeznaczone by były na armię, flotę, budowę utwardzanych traktów, odbudowę zniszczonych miast i ewentualne pożyczki dla potrzebujących.
Zgromadzeni zaczęli szeptać między sobą.
-Możecie zastanowić się na zewnątrz, jeżeli chcecie - powiedziałem.
- Uważam, że to nie będzie konieczne. Agava zgadza się na twoją propozycję. Moja dwudziestotysięczna armia dotrze do Oxenfurtu jak najszybciej. - powiedziała z uśmiechem Christina.
-Możecie zastanowić się na zewnątrz, jeżeli chcecie - powiedziałem.
- Uważam, że to nie będzie konieczne. Agava zgadza się na twoją propozycję. Moja dwudziestotysięczna armia dotrze do Oxenfurtu jak najszybciej. - powiedziała z uśmiechem Christina.
-Cheridar również akceptuje warunki - powiedział Sezrik - Trzydzieści tysięcy moich ludzi zaraz wyruszy do Oxenfurtu.
-Wyspy Loyvardenów także chcą przyłączyć się do sojuszu - odparł Tymus - Moje dziesięciotysięczne wojsko lada dzień będzie w Oxenfurcie.
-Lodowa Wyspa także pragnie przyłączyć się do sojuszu - powiedział Zenix - Pięć tysięcy moich ludzi stawi się niebawem w Oxenfurcie.
-Wyspy Loyvardenów także chcą przyłączyć się do sojuszu - odparł Tymus - Moje dziesięciotysięczne wojsko lada dzień będzie w Oxenfurcie.
-Lodowa Wyspa także pragnie przyłączyć się do sojuszu - powiedział Zenix - Pięć tysięcy moich ludzi stawi się niebawem w Oxenfurcie.
-A ty Albrechcie? Zgadzasz się? - spytałem - W końcu to twoje miasto. - Wskazałem ręką wokół.
-Uważam, że twoja propozycja jest bardzo sensowna i oczywiście zgadzam się. Będę zaszczycony, gdy moje miasto stanie się Stolicą Arladii. Oczywiście tysiąc moich magów bojowych jest gotowych do wstąpienia do Wielkiej Armii.
-A ty Elizabeth? Nie masz nic przeciwko? - spytałem milczącą wdowę.
-Nie, Kacper. Uważam, że to świetna propozycja. Boję się tylko jak zareaguje na to Aremis.
- Pozostaje nam tylko spisać traktat.
-Uważam, że twoja propozycja jest bardzo sensowna i oczywiście zgadzam się. Będę zaszczycony, gdy moje miasto stanie się Stolicą Arladii. Oczywiście tysiąc moich magów bojowych jest gotowych do wstąpienia do Wielkiej Armii.
-A ty Elizabeth? Nie masz nic przeciwko? - spytałem milczącą wdowę.
-Nie, Kacper. Uważam, że to świetna propozycja. Boję się tylko jak zareaguje na to Aremis.
- Pozostaje nam tylko spisać traktat.
***
Spisanie Traktatu Oxenfurckiego zajęło jeszcze ze dwie godziny. Jednak po upływie tego czasu wszyscy jednomyślnie podpisali dokument. Tak więc od tego czasu zawiązana została Liga Arladzka. Gdy ja, jako ostatni stawiałem swój podpis na traktacie do sali wpadł zdyszany sługa.
-Panie! - krzyknął
-Stało się coś? - spytałem zaniepokojony
-Przybyło poselstwo od Sułtana Saladyna! Proszą o jak najszybszą audiencję!
-Panie! - krzyknął
-Stało się coś? - spytałem zaniepokojony
-Przybyło poselstwo od Sułtana Saladyna! Proszą o jak najszybszą audiencję!
================================
Rozdział 29 ;) W kolejnym nastąpi nieoczekiwany zwrot akcji ;P Do następnego!
PS: Wiem, że trochę (baaaaaardzo) nudny, ale i takie muszą być xDDD
PS: Wiem, że trochę (baaaaaardzo) nudny, ale i takie muszą być xDDD