niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 23: Spotkanie z Alessją.

   Razem z tłumem ruszyłem w stronę drzwi. Nad nami widniała ogromna dziura w dachu. Reszta dachu trzeszczała niepokojąco, a co chwilę spadała belka lub kawałek ściany. Przy drzwiach dostrzegłem Jonaha. Szarpnąłem go za ramię.
-Masz tutaj żołnierzy? - spytałem przekrzykując panujący wokół hałas.
-Tylko garstkę. Może 50. Reszta walczy na południu Cesarstwa. - odpowiedział.
   Wyszliśmy przed Pałac. Na placu zgromadzili się wszyscy goście.
-Proszę o uwagę! - odezwałem się - Wszyscy proszeni są o udanie się do Katedry, z powodów bezpieczeństwa. Proszę jednak o pozostanie tutaj Albrechta Es'Midana i Arcymistrza Wolfganga.
Tłum pospiesznie udał się do swoich karet, które gęsiego odjeżdżały w stronę katedry. Wokół mnie zgromadzili się pozostali: Magda, Alessandra, Ermyr, Jonah, Borys, Albrecht i Wolfgang.
-Panowie - zwróciłem się do Mistrzów - poprosiłem was o pozostanie, bo chcę was prosić o pomoc. Albrechcie chciałbym, abyście razem z Ermyrem i Alessandrą zajęli wspomaganiem obrony. Natomiast ciebie, Wolfgangu chciałbym prosić, żebyś objął dowództwo nad moim wojskiem, które jest pod miastem. Czy pomożecie?
-Oczywiście - odparli jednocześnie.
-Magdo, ty pójdziesz do Christiny i poprosisz ją o wsparcie wojskowe, dobrze?
Skinęła głową.
-Jonahu, ty zajmiesz się ewentualną obroną katedry. A ja z Borysem sprowadzimy pomoc. Wszyscy się rozeszli do swoich zadań. Na placu zostałem tylko ja, Magda i Borys.
-Musisz iść? - spytała smutnym głosem
-Przecież wiesz, że tak... - odpowiedziałem.
Podeszła do mnie i wtuliła się w moje ramiona, kładąc mi głowę na piersi. Podniosła ją i spojrzała mi w oczy.
-Wrócisz? - spytała łamiącym się głosem - Tylko ty mi zostałeś.
Pocałowałem ją w czoło i przyciągnąłem do siebie. Po chwili odpowiedziałem, starając się na luźny ton.
-Wrócę - powiedziałem, chociaż nie byłem tego taki pewien.
===
26.01.1251r.EL, okolice Leśnej Rzeki.
   Żeby wyjechać z miasta musieliśmy strasznie się nagimnastykować. Wszędzie pełno było oddziałów Pólnocy. Jak widać Leśna Rzeka na długo ich nie zatrzymała. Po około dwóch dniach natrafialiśmy na coraz więcej patrolów, aż dotarliśmy do ich obozu.
-Co robimy? - spytał Borys
- Musimy jakoś go ominąć. Nie znam innej drogi.
   Obóz składał się z kilkudziesięciu namiotów. Czyli pomieścić mógł około 150 żołnierzy plus służba. Zaczekaliśmy na zachód słońca i zaczęliśmy iść przez około 10-metrową przerwę pomiędzy rzeką, a prowizoryczną palisadą okalającą obóz. Ogrodzenie wysokie było na 4-5 metrów i zakończone zaostrzonym końcem belki. Na górze wartę trzymali strażnicy. Przechodzą obok jednej z budek strażniczych Borys przez przypadek nadepnął na suchą gałąź.
-Kto tam?! - krzyknął strażnik Podszedł do brzegu palisady i z jego dłoni wystrzelił słup światła. Top był mah. Promień omiótł okolicę w końcu trafiając na nas.
-Biegiem!- krzyknąłem i rzuciłem kulę ognia w drewniane ogrodzenie, które w momencie zajęło się ogniem.
-Alarm! - wrzeszczał mag - To Kacper Wilk! - Wzniósł się w powietrze i zaczął nas gonić. Po kilkunastu sekundach był przy nas.
-Stać! - krzyknął, a ja w odpowiedzi posłałem w jego stronę magiczne groty. Mag je odbił zaklęciem ofensywnym. Groty rozpierzchły się we wszystkie strony. Jeden trafił mnie w plecy, w okolice prawej nerki. Czułem ciepłą maź, spływającą mi po plecach. Po chwili moim ciałem zawładnął ból, który powalił mnie na ziemię.
-Kacper! - krzyknął Borys i rzucił się w moją stronę.
-Uciekaj... - wychrypiałem
Zacząłem dusić się krwią. Po chwili nastała ciemność.
===
Obudziłem się na słonecznej łące, pełnej kwiatów. Po ranie nie było ani śladu.
-Kacper - usłyszałem donośny, kobiecy głos, dochodzący gdzieś z za mnie. Odwróciłem się. Przede mną stała na pozór zwykła kobieta. Miała długie, brązowe włosy, które lokami spadały na ramiona i sięgały pleców. Na sobie miała białą tunikę i  sandały. Jednak bił od niej jakiś dziwny blask, który jakby przyćmiewał resztę. Oprócz tego czuć było bijącą od niej wielką moc.
-Skąd wiesz, jak się nazywam? - spytałem podejrzliwie.
Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Wiem dużo rzeczy. - odpowiedziała
-Kim jesteś?
-Jestem Alessja. - powiedziała z uśmiechem.
Nagle mnie olśniło. Widywałem już taki wizerunek na wielu pomnikach w całej Arladii.
-Alessja? Bogini zmarłych? -spytałem zdumiony.
-Tak, ale nie do końca zmarłych. Jestem boginią Życia, w tym pozagrobowego. Bogiem śmierci i snu jest mój Brat, Notos.
-To niemożliwe... - kręcił z niedowierzaniem głową.
-Nie wierzysz mi? - spytała
Nie odpowiedziałem.
-Spójrz.
Machnęła ręką i w powietrzu zawisł hologram. Widziałem na nim miejsce mojej śmierci. Jacyś mężczyźni odciągali Borysa od mojego ciała i prowadzili w stronę obozu. Po chwili hologram znikł.
-Teraz mi wierzysz? - spytała
-Tak - odpowiedziałem wystraszony - Dlaczego TU jestem?
-Nie TU, tylko w Edenie, krainie Bogów. Wezwałam cię tutaj, żeby uświadomić cię o paru sprawach. Po pierwsze do Arladii nie przybyłeś przypadkowo. Od jakiś 700 lat wszystkie rasy w Arladii zapomnieli o bogach i oddali się rozpuście i wojnom.
-Przecież są wybudowane kościoły, katedry, świątynie, pomniki ku twojej czci - przerwałem jej.
-Nie Kacper. To wszystko nie jest dla mnie tylko dla wymyślonego boga o tym samym imieniu. Wracając do tematu... Przeszkadzało to wszystkim bogom, jednak najbardziej Arkosh'owi, Bogowi Ognia, Wojny, Zarazy, Rzemieślników. Natchnął więc duszę Anthonego Graya swoją mocą zniszczenia, żeby dać nauczkę Arladczykom i pokazać im, kto jest prawdziwym Bogiem. Jednak Gray wyrwał się spod kontroli. Zaczął zabijać niewinnych. W końcu zaklęciem zmusił Cesarza Jacoba do przekazania mu korony. Potem  wypowiedział wojnę Holsanii Północnej. Przez niego już zginęły tysiące osób. Do tego przekonał Sułtana Bohemasidu do wojny. Bowie czują się winni i dlatego ty musisz wszystko naprawić.
-Ja? Dlaczego ja? - spytałem zaskoczony
-Ponieważ jesteś jedynym żyjącym potomkiem Pradawnych Rodów.
-Pradawnych Rodów?
-Pradawne Rody to starożytne, magiczne rody, które miały związki z Bogami. Ty jesteś potomkiem jednego z nich. Na początku twój ród nazywał się Wilinis. Jednak po setkach lat nazwa zaczęła brzmieć - Wilk.
-Hmm... Jak mam tego dokonać? Nie mam tyle wojsk. Gray ma za sobą magów. Nie dam rady.
-Kacper, nie trać wiary. Pamiętaj, że ty masz za sobą Bogów. Solies wykuł dla ciebie ten magiczny kostur.- W tym momencie w jej dłoni pojawiła się drewniana laska. Byłą ona biała, długa na jakieś półtora metra, na końcu miała złotą kulę oplecioną, przez białe drewniane korzenie - Jest to Boski Kostur, ma on w sobie moc nieporównywalnie większą od mocy innych magów, czy artefaktów, którymi dysponuje Gray. Jedynym godnym przeciwnikiem dla tego kostura jest Berło Taralu, inaczej Berło Ciemności. Jednak jest ono dobrze ukryte w Górach Żelaznych i Gray o tym nie wie.
Chciałem ją jeszcze o coś zapytać, ale ona wręczyła mi kostur i powiedziała:
-Już czas na ciebie, Kacper. Wkrótce spotkasz mnie lub któreś z mojego rodzeństwa.
   Znów otoczyła mnie ciemność. Leżałem na ziemi, a obok mnie leżał kostur. Po ranie nie było nawet śladu.
===
Rozdział 23 ;) Głosować w ankietach! XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz