sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 25: Gray atakuje Sankt-River.

26.01.1251r.EL, okolice Leśnej Rzeki.


   Po wyjściu z obozu zaczęliśmy iść z powrotem do Sankt-River. Borys był w bardzo ciężkim stanie. Musiałem cały czas go podtrzymywać. Chyba miał gorączkę. Spróbowałem go wyleczyć magią, ale to niebyt działało. W trakcie drogi okazało się, że krasnolud ma także złamane żebra.
-Dziękuję, że po mnie wróciłeś, Kacper - wychrypiał ledwo słyszalnym głosem - Ale jak to zrobiłeś?
-Jak CO zrobiłem? - udałem, że nie wiem o co chodzi.
-Przecież widziałem, że umarłeś. Nie ruszałeś się, nie oddychałeś - złapał się obiema rękami za głowę i zaczął nią energicznie kręcić - Potem przyszli oni. Broniłem się, nie chciałem cię tam zostawiać...
-Wiem to. - przerwałem.
-Jak to? - spojrzał na mnie jakbym był chory psychicznie. Przez jego brodatą twarz przebiegł grymas zdziwienia i przerażenia - Skąd wiesz? Przecież UMARŁEŚ!
-Tak to prawda, umarłem... - spauzowałem nie wiedząc, jak dobrać słowa - Ale, jak widzisz żyję. Uratowała mnie Alessja.
-Kacper, może i jestem mocno poharatany. Może i mam tą jebaną gorączkę. Ale jeszcze na mózg nie upadłem! Co ty na Hamal'ę* pierdolisz?!
Opowiedziałem mu całą historię o spotkaniu z Alessją, o Gray'u, o kosturze i o Berle Taralu.
-Hmmm. - przerwał milczenie Borys - Nasze najstarsze kroniki mówią coś o tym twoim kosturze. Jest to ponoć symbol przewodnictwa Boga Słońca - Soliesa. Jest to jedna z najpotężniejszych broni magicznych. Jednak niewłaściwie użyta przyniesie Arladii chaos i zniszczenie.
Nie odpowiedziałem. Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć.
 
28.01.1251r.EL, Sankt-River.
   Podczas naszej wędrówki nastąpił nagły powrót zimy. Temperatura spadła gwałtownie i zaczął obficie padać śnieg. Gdy stanęliśmy pod bramami Sankt-River byliśmy zmarznięci i w niektórych miejscach odmrożeni. Miałem serdecznie dość tej cholernej wędrówki.
   Po przyjeździe do miasta od razu udaliśmy się do domu Alessandry. Od progu Magda rzuciła mi się w ramiona.
-I co sprowadziliście pomoc? - spytała patrząc mi w oczy
-Nie... - zacząłem niepewnie
-Jak to? - spytał Ermyr stając w drzwiach do jadalni.
-Nie byliśmy w Cheridarze. - odezwał się Borys.
-Nic nie rozumiem - odparł Ermyr i dodał patrząc na mnie wymownie - Chyba należą nam się wyjaśnienia, Kacper.
-Zobacz. - podałem mu kostur, który zaczął świecić złotym światłem i po chwili zgasł. Ermyr otworzył ze zdziwienia usta. Przez chwilę trwał w bezruchu, po czym się odezwał.
-Czy to...
-Tak, Ermyr. - odpowiedziałem za nim zadał pytanie
-To Divin'o Gladi! - krzyknął Ermyr - Mityczna, boska broń!
-Co się dzieje?!  spytała Alessandra, stając w drzwiach - Na Alessję! Toż to Divin'o Gladi!
-Kacper - odezwała się Magda, łapiąc mnie za rękę - Jeśli, tak jak mówią Ermyr i moja matka, to jest Boski Kostur, to skąd TY go masz? Przecież nawet nie urodziłeś się w Arladii...
-Chyba powinieneś opowiedzieć im o spotkaniu z Alessją... - wtrącił Borys
-Co?! - krzyknęła Magda - Z jaką Alessją?! TĄ Alessją?!
-Tak, kochanie, z tą Alessją - odparłem z powagą.
***
   Po opowiedzeniu zgromadzonym, o moim spotkaniu z Alessją i walce z Gray'em. Po między nami zapadła niezręczna cisza, przerywana tylko odgłosami ostrzału miasta. Pierwszy odezwał się Emyr.
-Skoro dostałeś Boski Kostur od Alessji, to nie ma się czym martwić. Z resztą mamy wsparcie Bogów.
-No nie do końca... - odparłem
-Co masz na myśli? - spytała Alessandra zakładając rękę na rękę
-Podczas naszej walki, Gray, przyzwał Akatosha. - odparłem
-Ale skąd to wiesz? - spytał niezbyt przekonany Ermyr
-Bo wypowiedział jakieś bardzo skomplikowane zaklęcie, w którym było słowo "Arkosh".
-Bóg Ognia... - szepnął Ermyr
-Yhym. - potwierdziłem jego słowa - A potem zaczął jarzyć się krwistoczerwonym światłem. Gdyby nie Alessja, zginęlibyśmy tam.
-Skoro Gray ma moc przywoływania Arkosha, to ta bitwa nie będzie należała do najłatwiejszych - stwierdziła Alessandra
-Jest jeszcze coś...
-Co? - spytała Magda
-Gray wie o Berle Tartalu. Robi to wszystko, żeby pokonać Południe i mieć dostęp do Gór Żelaznych. Ponoć tam znajduje się Berło.
-To nie możliwe! - krzyknął Ermyr - O Berle wie tylko elita magów z Arladii, najważniejsi urzędnicy Gildii! Skąd Gray miałby o tym wiedzieć?
-Nie wiem, Ermyr, ale jest to duży problem.
***
28.01.1251r.EL, Sankt-River
   Alessandra zaproponowała naradę z Johanem, bo koniec końców to jego miasto. Uznałem to za dobry pomysł, tak więc udaliśmy się do katedry, gdzie teraz przebywał razem z innymi władcami, ponieważ okolice miasta były patrolowane, a moje wojsko z obozu przybyło do miasta, patrolować ulice i mury razem z garnizonem.
   Na naradzie, na której byli również Es'Midan i Wolfgang ustaliliśmy, że nie wyruszamy po pomoc. Wierzyliśmy, że moc Kostura pomoże nam utrzymać miasto.
   Stwierdziłem, że jestem zmęczony i chcę odpocząć, na co Jonah odpowiedział:
-Przykro mi Kacper, ale wiesz, że Arkadowy Pałac jest zniszczony. Będziesz musiał spać w gospodzie.
-Nie ma problemu - odpowiedziałem - Nie potrzebuję luksusów. Zobaczymy się później. Gdyby coś się działo, to mnie budźcie. - potwierdził skinieniem głowy.
Złapałem Magdę za rękę i wyszedłem z Katedry. Wtuliła mi głowę w ramiona i szliśmy opustoszałą ulicą, objęci. Powoli zaczęło się ściemniać. Musiało więc być koło szesnastej. Na końcu ulicy zauważyłem żołnierza z pochodnią, którą zapala uliczne latarnie.
-Bałam się o ciebie, Kacper. - odezwała się Magda
Pogładziłem ją dłonią po policzku i pocałowałem ją namiętnie w usta.
-Zupełnie niepotrzebnie - odpowiedziałem z uśmiechem - Jak widzisz jestem cały i zdrowy.
-Fartem - odpowiedziała kręcąc z dezaprobatą głową - Borys się wygadał. Żyjesz tylko i wyłącznie dzięki Alessji.
Spochmurniałem. Nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć. Że nic się nie stało? Przecież miała rację. Żyłem tylko dzięki boskiej interwencji.
-No może i tak... - spuściłem głowę
-Czemu zawsze muszę zostać w domu? - spytała z wyrzutem w głosie - Dlaczego nie mogę jechać z tobą? Przecież też do cholery jestem magiem!
-Bo nie chcę cię stracić! Rozumiesz?! - zacząłem krzyczeć - Bo cię kocham! I tylko ty mi zostałaś!
Przestał krzyczeć. Magda też milczała.
-Nie krzycz, proszę cię - wyszeptała podchodząc i obejmując mnie w pasie. - Ja też cię kocham.
Złapałem ją za podbródek i pocałowałem. W tamtej chwili dziękowałem Bogom, że ją poznałem. To było moje jedyne i największe szczęście.
-Wróg u bram! Atakują miasto! - usłyszeliśmy krzyk od strony murów. Po chwili na miasto spadły pierwsze pociski z katapult. Zaczęła się kolejne bitwa. Decydująca bitwa.
 
===
 
*Hamala - krasnoludzka bogini urodzaju, pól, górników, kopalni i handlu. Główny bóg krasnoludzkiego panteonu.
===
   A o to rozdział 25! :D Miłej lektury. Tak swoją drogą to zmierzamy do końca opowiadania o Kacprze.




2 komentarze:

  1. Hey Hey Hey :) troche spóźniona ale jestem :-) i nadal nie pojmuje skąd bierzesz pomysły. Juz pewnie pisałam ale zabiera mi normalnie dech wpierdjach każde zdanie.
    I wielka szkoda ze sie juz kończy ... :-((((
    Mam nadzieje ze jeszcze cos uda ci sie dodać :-)
    Pozdrowionka
    I zapraszam do mnie na 23 rozdział :-)
    nieelitarnaszkola.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki, naprawdę ;) No niby mam jeszcze trochę pomysłów, ale nie wiem czy je uwzględnię przy pisaniu bloga. Wydaję mi się, że opowiadanie będzie miało koniec w okolicach 30 rozdziału. Może trochę później.

      Usuń