sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 26: Bitwa o Sankt-River. /Część pierwsza.

   Alarm wśród ciszy zasypiającego miasta. I nagle huk po prawej stronie, gdzie pocisk z katapulty trafił w kamienicę. Wrzaski ludzi, płacz dzieci, krzyki żołnierzy...
-Chodź - zwróciłem się do Magdy - Musimy wrócić do Katedry. - Zgodziła się, kiwając głową. Zaczęliśmy biec z powrotem. Ludzie zaczęli zatrzaskiwać okiennice i ryglować drzwi. Chyba przeczuwali to, co miało dopiero nadejść. Na skrzyżowaniu dwóch ulic, jednej prowadzącej do jednej z bram i drugiej prowadzącej do Placu Katedralnego, spotkaliśmy grupę żołnierzy, którzy nam zasalutowali.
-Jak sytuacja? - spytałem dowódcę
-Wokół miasta stacjonuje około trzydziestotysięczna armia - odparł dowódca - Mają katapulty. Dużo katapult. Oprócz tego jest około pięciu tysięcy łuczników plus kusznicy. Armią dowodzi Gray.
-Dziękuję, spocznij. Wykonujcie rozkazy Wolfganga.
-Tak jest, sir.
Biegliśmy dalej. Coraz więcej pocisków spadało na miasto. Gruzy zaczęły blokować ulice. Po dotarciu do Katedry naszym oczom ukazała się Armia Holsanii Południowej. Cały plac zajmował tłum żołnierz. Na podwyższeniu dostrzegłem Wolfganga.
-Wolfgang! - krzyknąłem
-Kacper! - zaczął iść w naszą stronę
-Jak sytuacja? - spytałem
Wolfgang spochmurniał i zaczął nerwowo pocierać kark.
-Mamy około 15 tysięcy żołnierzy plus jakiś marny garnizon. Nie wiem czy to starczy
-Musi, Wolfgang. - poklepałem go po plecach i pobiegłem w stronę drzwi do Katedry. Magda biegła za mną.
   Po wpadnięciu do kościoła ujrzeliśmy tłum władców, szlachty i co bogatszych kupców. W oddali ujrzałem Alessandrę.
-Alessandra! - krzyknąłem
-Gołąbeczki! - uśmiechnęła się szeroko
Podeszliśmy do niej.
-Gray oblężył miasto - odparłem - Trzeba ewakuować ludzi. Otwórz portal.
-To nie takie łatwe - odpowiedziała - Nawet my wszyscy razem wzięci nie mamy tyle mocy, żeby otworzyć wystarczająco silny portal.
-Mam przecież Kostur  - odparłem
-To nie tak. Kostur jest to rzeczywiście bardzo potężny, wręcz heroiczny artefakt magiczny, jednak służy on tylko do walki. Potrafi rzeczywiście wspomagać moc zaklęć, ale tylko bitewnych, ofensywnych i defensywnych.
-Mamo, to co zrobimy z tymi ludźmi? Nie ma pewności, że zdołamy obronić miasto. Możemy tu nawet zginąć. - odezwała się Magda
-Spokojna twoja rozczochrana, kochanie. - uśmiechnęła się - To co wy znacie pod nazwą "Katedra" to nie tylko jakiś tam Kościół poświęcony Alessji. Katedra to w rzeczywistości, ogromny, pradawny kompleks świątynny. Jest to główna świątynia Alessji w Środkowej Arladii. Są tylko dwie podobne do tej. W Bohemasidzie, gdzieś na pustyni, i na Północy, w Górach Białych. Katedra jest to dopiero "ganek" prawdziwego kompleksu sięgającego dwóch pięter pod ziemię i dwóch nad. Składa się on z kilkudziesięciu pokoi, zbrojowni, sal jadalnych, kuchni, piwnic, bunkra, ogromnej biblioteki i łaźni. Najstarsze kroniki gildyjne twierdzą, że Katedra, bo tak jest nazywana, wybudowana została przez Elfów około 700-800 lat temu. Według najstarszych planów, grubość murów "Katedry" waha się od 3 do 5 metrów. Nie bez przyczyny Elfy nazwały ją "A'rce Viotaf", co znaczy mniej więcej to samo, co "Cytadela Życia". Nie musicie się więc martwić. Ten budynek jest prawie, że niezniszczalny.
-Nie wiecie jaką mocą dysponuje Gray...- powiedziałem zrezygnowanym głosem
-Nie wiemy - odpowiedziała Alessandra - Ale wiemy, jaką mocą dysponujesz ty, Kacper. I wierzymy, że dasz sobie radę.
-Chciałbym, żeby tak było, Alessandro. - spuściłem głowę - Nie wiesz gdzie jest Jonah?
-Jest w Zaołtarzu*, to te drzwi po lewej - ręką powiodła w stronę owych drzwi.
-Dziękuję. Chodź, Magda.
   Ruszyliśmy w stronę Zaołtarza, omijając krzątających się w tę i we w tę ludzi. Na ławie po prawej strony dostrzegłem Tymusa. Na mój widok splunął na podłogę. Już chciałem do niego podejść, ale Magd złapała mnie za rękaw.
-Zostaw go, Kacper. On nie jest tego wart.
   Dotarliśmy do drzwi prowadzących do Zaołatarza. Było to duże, kwadratowe pomieszczenie, z dużym witrażowym oknem po prawej stronie. Z pokoju prowadziło, łącznie z tymi, przez które weszliśmy, pięcioro, ciężkich, drewnianych wrót. Na środku pomieszczenia stał teraz duży, dębowy stół, na którym leżała mapa miasta. Oświetlał ją duży, żyrandol z kilkudziesięcioma świecami, który wisiał na środku pomieszczenia nad stołem. Nad mapą schylał się Jonah.
-Nie przeszkadzamy? - spytała Magda podchodząc do stołu.
-O! Nie zauważyłem was! Nie, oczywiście, że nie przeszkadzacie. Słyszeliście o ataku?
Potwierdziliśmy skinieniami głów.
-Sytuacja nie wygląda najlepiej, tym bardziej jeżeli Gray może przyzwać Arkosha. Jedyna nadzieja w tobie, Kacper.
-Wiem, zrobię, co w mojej mocy. - odparłem
-Inaczej wszyscy zginiemy.
***
   Sytuacja była bardzo ciężka. Gray posiadał zawodową, trzydziestotysięczną armię. W tym duży oddział łuczników i kuszników. Jego armia wspomagana była przez trzydziestu magów i dziesięć katapult, które stopniowo zamieniały miasto w ruinę. My posiadaliśmy około piętnastotysięczną armię, pięciu magów i zupełnie nie przygotowane do obrony miasto. Naszą jedyną nadzieją był kostur.
***
   Siedząc w milczeniu w Zaołtarzu myśleliśmy o obronie miasta. W pewnej chwili usłyszeliśmy kroki, które z każdą chwilą się zbliżały. Drzwi otworzyły się z hukiem, a do pomieszczenia wpadła zdyszana Alessandra.
-Jebane skurwysyny! - krzyknęła czarodziejka - Szturmują zachodnią bramę! Przywieźli sobie taran, dacie wiarę? Szkoda, że popcornu nie mają!
-Uspokój się, mamo - odezwała się Magda - Powiedz dokładnie, co się dzieje.
-No a co? Mówię nie dokładnie, czy jak? Szturmują bramę! Taranem! - widać było, że Alessandra jest wściekła.
-Jak sytuacja? - spytałem
-Srak, jak nie wiesz jak, Kaper! - darła się czarodziejka. Przez chwilę przeszło mi przez głowę, że zacznie rzucać we mnie zaklęciami - Stara brama jest już prawie roztrzaskana i wyważona z zawiasów. A najgorsze jest to, że nie mamy tylu ludzi, żeby móc jej dobrze bronić.
-Spokojnie - odezwałem się starając się niczym jej nie urazić - Zaraz tam pójdę...
-Jak to PÓJDZIESZ?! - krzyknęła Alessandra - Idę z tobą. Rozpierdolę im te zakute łby, taka jego mać!
-Właśnie, Kacper - odezwała się Magda - Chcesz iść sam? Chyba mnie tutaj nie zostawisz...
-Zrozum, Magda - pogłaskałem ją po policzku -tutaj jesteś bezpieczniejsza niż w pierwszym szeregu walczących...
-Ale ja chcę iść z tobą! - jest uparta, jak matka, pomyślałem.
-Nie chcę cię stracić... Straciłem już za wiele bliskich mi osób...
Spojrzała na mnie błagalnie i miałem jej jeszcze coś powiedzieć, ale przerwała mi Alessandra wściekłym tonem.
-No ile będę jeszcze czekać?! Nie wiem, czy wiecie, ale właśnie teraz te jebane zabaweczki Gray'a próbują rozjebać to miasto!
-Już możemy iść - powiedziałem.
-Kocham cię - wyszeptała mi do ucha Magda.
-Ja ciebie też.
================================
   Siemano! Łapcie rozdział 26! Bitwę o Sankt- River zamierzam opisać w jednym rozdziale, ale wszedłby mi wtedy za długi, więc podzielę go na dwie części. Na razie czytajcie pierwszą. A w tygodniu być może pojawi się druga, ale nic nie obiecuję. Na pewno będziecie mogli ją przeczytać, jak zwykle zresztą, w sobotę. Tymczasem zachęcam Was do czytania i komentowania wszystkich opublikowanych rozdziałów, nie tylko tego. Do następnego! ;)


4 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział, szczerze mówiąc tak średnio chwytam, ale postaram się w najblizszym czasie nadrobić poprzednie rozdziały :)

    Arleta! klik

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne opowiadanie , czekam na kolejny rodział ;)
    obserwuję - #4 , może również zaobserwujesz mojego bloga?
    xnataliie.blogspot.com/

    miłego dnia! :)

    OdpowiedzUsuń