środa, 17 grudnia 2014

Rozdział 16: Zasadzka.

27.12.1250r.EL, South Holsan.
Obudził mnie dźwięk rozmowy. Rozmawiali Ermyr z ojcem. Zdołałem wstać, choć przyszło mi to z trudem. Powoli (ze względu na nogę) poszedłem w ich stronę. Po drodze minął Magdę. Z ulgą stwierdziłem, że oddycha.
-O, Kacper wstałeś! - uśmiechnął się ojciec - Jak się czujesz?
-Dużo lepiej, niż wczoraj, ale i tak cholernie boli. - odparłem nawet nie ukrywając bólu w nodze.
-Wczoraj, gdy spałeś znowu leczyłem cię zaklęciami - odezwał się Ermyr - W nocy jednak dopadła cię gorączka. Zacząłeś wiercić się na łóżku i krzyczeć. Borys znalazł na górze jakieś leki przeciwbólowe. Podałem ci je i ci przeszło.
-Co z nią? - wskazałem ruchem głowy na  leżącą za nami Magdę
-To samo - odparł z powagą elf - Nie obudziła się jeszcze.
-Jak długo to jeszcze będzie trwać?! - krzyknąłem i uderzyłem pięścią w stół, aż spadł z niego wazon ze zwiędłymi kwiatami.
-Kacper? - usłyszałem słaby głos Magdy
-Jestem tutaj, kochanie - podbiegłem do niej nie zważając na ból - Jak ja się cieszę, że nic ci nie jest!
-Ile spałam?
-Kilka dni. Ale to nieważne. Najważniejsze, że się obudziłaś. - odparłem
-Pamiętam, jak dostałam nożem w brzuch - powiedziała - Zrobiło mi się słabo i upadłam. Potem niosłeś mnie na rękach, ale chyba dostałeś strzałą. To prawda?
-Prawda. Ale to nic poważnego - powiedziałem wymijająco
-Pokaż - powiedziała stanowczo
Zawinąłem spodnie i oczom ukazała się wielka rana na łydce. Skóra wokół nosiła ślady zaschniętej krwi, zresztą tak, jak spodnie.
-To wygląda okropnie, Kacper! - przejechała delikatnie dłonią po ranie - Boli cię?
-Troszkę.
-To przeze mnie tak cierpisz - powiedziała wyraźnie zasmucona
-Przestań - odparłem - Ratowałem cię, bo cię kocham.
-Dziękuję - szepnęła i pocałowała mnie w usta
-Ekhe - przerwał Borys wchodząc do pokoju - musimy już iść, gołąbeczki.
-Spadaj - rzuciłem w niego poduszką.
Wyszedł z pokoju z uśmiechem. A my zebraliśmy się z łóżka i także skierowaliśmy się w stronę schodów na górę. Po kilkudziesięciu skrzypiących stopniach dotarliśmy na trzecie piętro. Tam czekali już pozostali.
-Nareszcie jesteście -odezwał się zniecierpliwionym głosem ojciec - Dobra, otwieramy!
Podszedł do ciężkich, drewnianych drzwi na końcu strychu. Oczywiście było zbyt łatwo, gdyby były otwarte. Najwyraźniej domownicy nieczęsto korzystali z tego przejścia. Zaczęliśmy szukać klucza. Na strychu go nie było. Na piętrach też nie. Znalazł się dopiero na parterze, w kredensie, w kuchni. Przez szukanie klucza straciliśmy dobre dwadzieścia minut. Musieliśmy nadrobić stracony czas. Szybko znów wbiegliśmy na górę. Drzwi otwarły się bez problemu. Przeszliśmy przez kolejny zakurzony strych i natrafiliśmy na następne drzwi. Znów zamknięte. Tym razem ojciec nie zamierzał szukać klucza.
-Explosio!
Drzwi wyleciały z zawiasów, razem z nimi metrowy kawał ściany wokół futryny.  Z następnymi kilkunastoma drzwiami zrobił to samo. Za nami ciągnął się ślad dziur po drzwiach.
-To już ostatnia kamienica - stwierdził Paweł - schodzimy na dół. Bądźcie ostrożni!
Schodziliśmy schodek po schodku. Najpierw Ermyr, potem ojciec i Oleex następnie ja z Magdą, a Borys zamykał pochód. Ta kamienica także okazała się pusta. To było dziwne, że połowa ulicy była nie zamieszkana, nawet jeśli wróg przejął miasto. Zeszliśmy na parter. Nic oprócz kurzu. Mieszkanie wyglądało na niezamieszkane, a przecież minęło tylko kilka dni. Paweł powoli i ostrożnie podszedł do okna i odsunął firankę. I nagle świst i charakterystyczne dla magii falowanie powietrza.
-Aaaaa! - Oleex wrzasnął i upadł na podłogę.
Podbiegłem do niego. Z jego głowy wybił strumień krwi. Został trafiony magicznym grotem w sam środek czoła. Zaczął rzucać się w przedśmiertnej agonii. Zmarł.
-To niemożliwe! To nie może być prawda! - ojciec złapał Pawła za ramiona i zaczął potrząsać
-Tato - poprosiłem - przestań. On nie żyje.
-Zabiliście mi żonę! Teraz najlepszego przyjaciela! Czego jeszcze ode mnie chcecie?! - ojciec wstał i zaczął iść w stronę drzwi. Otworzył je i wyszedł pobiegliśmy za nim. Przed kamienicą naszym oczom ukazała się ulica pełna wojska. Na oko było tam 500 rycerzy i 100 łuczników. Oprócz tego gdzieniegdzie stali magowie. Słowem - zasadzka. Ojciec w ogóle się tym nie przejął i szedł dalej naprzód.
-Poddajcie się - odezwał się mężczyzna górujący nad żołnierzami. Siedział na czarnym koniu - Potraktujemy was humanitarnie.
-Tak jak Kamilę i Pawła?! - wrzeszczał ojciec przez łzy - Spierdalaj, Gray!
Podniósł rękę i rzucił zaklęcie. Trafiło w grupkę żołnierzy otaczających Gray'a. Zginęli dosłownie na miejscu. Ale ojciec na tym nie poprzestał. Rzucał dalej. Zanim żołnierze zdążyli się zorientować w sytuacji zginęło ich kilkadziesiąt. Wtedy rzucili się na niego. Spadł na niego grad strzał, magicznych grotów i ciosów mieczy, ale on stworzył barierę wokół siebie i stał niewzruszony.
-Explosio! - zaklęcie trafiło żołnierzy przed nami. Dosłownie rozerwało ich na strzępy.
-Igneus Procella! - Magda trafiła w niedobitków, którzy uciekali płonąc.
-Skąd ty to umiesz? - spytałem
-Nudziło mi się w zamku - odparła z uśmiechem
Obrona ojca zaczęła pękać rzuciliśmy się w jej stronę, ale przed nami wyrosła ceglana ściana.
-Explosio! Explosio! Explosio! - krzyczałem, ale ściana wyglądała na prawie nietkniętą
-Exitium protectionis! - ryknął Ermyr, a ściana się rozsypała.
Nie było już widać bariery ojca. Biegliśmy dalej. Zauważyliśmy go. Leżał na bruku cały we krwi, ale nadal walczył.
-Scutum Deum! - krzyknąłem w jego stronę, a wokół niego wyrosła tarcza
Teraz żołnierze i magowie rzucili się na nas. Walka stała się prawdziwą jatką. Wpadłem w furię. Co chwilę podbiegający do mnie żołnierze wysadzani byli w powietrze. Ermyr też walczył dzielnie. Nie dał się otoczyć. Posyłał deszcz grotów na biegnących Gray'owców. Od tyłu podbiegł do mnie jakiś żołnierz, ale Magda trafiło go Śmiertelnym Zaklęciem. Po chwili na ulicy było pełno trupów, a niedobitki uciekały w różne strony. Tylko ostatni mag walczył.
-Morseum! - zacharczał gardłowo i zmarł
Podbiegłem do ojca. Jego bariera już zniknęła, a wokół była kałuża krwi.
-Kacper - odezwał się słabym głosem - Jesteś ostatni z naszej rodziny. Zaopiekuj się Magdą i poprowadź Holsanię do zwycięstwa.
-Dobrze, tato - po policzku spłynęła mi łza.
Zaczął oddychać coraz słabiej, aż w końcu w ogóle przestał. Zacząłem płakać i rzuciłem mu się na szyję.
-On nie żyje, Kacper. - odezwał się Ermyr - a my musimy już iść. Gray zaraz sprowadzi posiłki. Miasto jest zajęte.
W oddali słychać było krzyki. Najwyraźniej nadbiegały owe posiłki. Reszta zaczęła biec. A ja wciąż siedziałem nad ojcem.
-Kacper! Musimy uciekać! - odezwała się Magda
Po chwili wstałem i zacząłem iść w ich stronę. Krzyki za mną były coraz głośniejsze. Zacząłem za nimi biec. A za plecami z bólem serca zostawiłem ciało swojego ukochanego ojca.
==========================================================================
Rozdział 16 ;) Myślę, że zbliżamy się do końca historii.

4 komentarze:

  1. Wow, końcówka wyszła Ci naprawdę fajne xD
    Jestem ciekaw co będzie w następnym rozdziale, więc szybko dodaj nową notkę :D

    mlwdragon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;D Postaram się niedługo dodać nowy rozdział, ale niestety dokucza mi brak weny ;(

      Usuń
  2. Super :-) lekko się czyta i przeczytałam raz raz :-D i błagam nie kończ jeszcze . Co ja będę czytać ?
    Weny !
    Zapraszam do mnie
    http://nieelitarnaszkola.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń